Swoja przygodę z BORELIOZĄ zaczęłam w zeszłym roku.
Kto by się spodziewał, kleszcz wielkości główki od szpilki może zmienić Twoje życie w przeciągu kilku miesięcy. Tak było u mnie, nie trwało to lata jak u innych, mi wystarczyło 5 miesięcy. W tym czasie dowiedziałam się o ilości stawów w ciele, które bolą niemiłosiernie… aż do wykrzywiania palcy rąk, stóp….. Pierwsze objawy miałam w październiku zeszłego roku – kleszcza znalazłam w maju. Ciężko opisać jak się czułam. Nienaturalnie zawroty głowy, problemy z koncentracją, zmęczenie, problemy z mowa i pamięcią. Spadek wagi, mrowienie w całym ciele bóle głowy, bolące stawy. Wszystko mnie bolało, było ciężko.
Udałam się do lekarza rodzinnego który stwierdził że to nerwica i problemy z tarczycą. Przepisał mi leki, w tym na serce bo stwierdził że problemy z sercem też mnie dotyczą. W końcu lekarz „mądra” osoba pewnie ma rację. Atak przyszedł szybciej niż się spodziewałam, tak Borelioza ma ataki. U mnie były i są 2 w miesiącu po 5 dni. Rano się budzisz i chcesz umrzeć. To najlepsze określenie bo tak się żyć nie da. Czujesz się jakbyś żył w innym świecie, gorszym świecie i nagle dochodzi do Ciebie myśl: serce, tarczyca. Tylko to nie są objawy żadnej z tych chorób.
Stan w którym się znajdujesz w trakcie tego ataku jest paskudny i przerażający. Wracasz do lekarza, opowiadasz o dolegliwościach. Spotykasz się z niedowierzaniem, brakiem zrozumienia i wpędzaniem w chorobę psychiczną. Na pewno depresja, koniec diagnozy.
Po 5 dniach cudowne ozdrowienie, nic nie boli. Żyjesz aż do następnego ataku i tak w kółko… Najbardziej przykra jest ta niewiedza lekarzy, brak zrozumienia otoczenia. Wiadomo że dopóki nie dotyczy to Nas lub osoby bliskiej, człowiek to bagatelizuje. Wróćmy do diagnozy . Będąc po kolejnym ataku w grudniu pomyślałam o sytuacji z maja odnośnie kleszcza. Postanowiłam zrobić badania pod kontem boreliozy. Pierwszym badaniem był test Ellisa. Odebrałam wynik – wskaźnik podniesiony. Drugi test Wester pozytywny. Skierowanie do szpitala na oddział zakaźny na 3 tygodnie. Leżałam tydzień, antybiotyki dożylnie. Ze względów osobistych nie zostałam dłużej. W szpitalu leczą jednym antybiotykiem co nie koniecznie pomaga w wyeliminowaniu boreliozy z organizmu. Jest to choroba nie refundowana przez NFZ. Możesz poprosić lekarza o skierowanie do poradni chorób zakaźnych, odczekać 2 miesiące na termin. Opowiedzieć im że podejrzewasz boreliozę i być może zrobią ci badania pod tym kontem. Nie wiem, nie testowałam. Zresztą chyba nikt by nie chciał czekać.
Wróciliśmy do domu, ja i moja borelioza. Zaczęłam szukać na własną rękę. Tak trafiłam do kliniki w Warszawie. Dostałam 2 antybiotyki na 2 miesiące. W tym czasie (bagatelizowania przez lekarzy) moja choroba przeszła w stan przewlekły, trudny do usunięcia. Borelioza zagościły w moim życiu siejąc już nieodwracalne zmiany w moim organizmie. Po 2 miesiącach antybiotykoterapii nic się nie zmieniło. Zastosowano silniejsze. Jestem od 4 miesięcy na antybiotyku i jest lepiej. Atak raz w miesiącu, stawy bolą codziennie, do tego się można przyzwyczaić. Jest lepiej, wydaje mi się że głównie dlatego iż spotkałam OSOBĘ, która tak jak ja walczy o lepsze życie. Pokierowała mnie, abym zaczęła stosować różne suplementy. Mogę teraz w miarę normalnie funkcjonować, bo to nadal nie jest życie.
Niedługo jadę na kontrole, nie widzę większych zmian. Antybiotyki będą nierozłączną częścią mojej diety. Piszę do Was, abyście mieli świadomość że z kleszczem nie ma żartów. On potrafi zgotować piekło, zrujnować plany i zmienić życie na gorsze. Uważajcie na siebie i swoje dzieci! Oglądajcie je po spacerze. Zabezpieczajcie się preparatami ochronnymi, strzeżcie się jak tylko się da! Gdy dziada zauważycie, idźcie z nim do lekarza. Nie usuwajcie sami, macie możliwość poproszenia o wysłanie paskudztwa do badania czy był zakażony. Ja tego nie zrobiłam, uczcie się na moim błędzie. Póki co, nie ma skutecznego lekarstwa. To taki „RAK XXI wieku” który zżera Cię od środka.
Pozdrawiam serdecznie,
Czytelniczka WbC
Dodaj komentarz