Sukces Warki! Mamy Wicemistrza Europy!

Niewątpliwie nasz region jest niezwykły. Mieszkamy blisko wielkiej aglomeracji, a mimo to możemy cieszyć się ciszą, spokojem i „zieloną” okolicą. Są też ludzie, którzy dzięki zaangażowaniu, pasji i wytrwałości w dążeniu do celu, osiągają niesamowite wyniki i sukcesy. Te objawiają się na wielu polach i będziemy starali się systematycznie przedstawiać Państwu osoby z naszego regionu, lub działające w naszej małej ojczyźnie. Osoby które odniosły niesamowity sukces sportowy, biznesowy, społeczny, czy indywidualny.

Dlatego zapraszamy do pierwszego artykułu z serii „WARKA miarą ludzi SUKCESU”.

Poznajcie Wicemistrza Europy i Mistrza Polski w Kulturystyce!

Paweł Bogumił

urodzony w 1989 roku w Grójcu, chodził do PSP2 w Warce oraz tutejszego gimnazjum. Potem jego edukacja była kontynuowana poza granicami gminy.

– Dlaczego kulturystyka?

– Tak naprawdę nie chodziło o samą kulturystykę, tylko o zbudowanie lepszej sylwetki – bo od tego się zaczęło. Zacząłem ćwiczyć, bo miałem kompleksy, czułem się źle w swoim ciele. To było w gimnazjum, kiedy ważyłem 45kg w wieku 15 lat.
Nigdy w planach nie miałem zostać zawodowym kulturystą. Drogę tą obrałem w trakcie realizowania swojego pierwszego celu, czyli przybrania na masie i poprawie sylwetki. Kiedy po paru latach ciężkich ćwiczeń, diety, suplementacji i wielu wyrzeczeń zobaczyłem, że moja forma jest dobra, postawiłem sobie naprawdę ambitny cel – postawiłem wystartować w zawodach i rywalizować z innymi na scenie kulturystycznej.

– A jak wyglądały Twoje początki?

– W szkole ćwiczyłem z przerwami, potem wróciłem do treningów na stałe i ćwiczyliśmy z kolegą Karolem u niego w piwnicy. Mieliśmy dosyć amatorski sprzęt, nie mieliśmy profesjonalnej wiedzy o treningu ani diecie. Wiedziałem, że nie osiągam takich rezultatów, jakie mógłbym osiągać mając większą wiedzę w tym temacie. Dlatego postanowiłem zacząć się edukować. Wprowadziłem dietę, zmieniłem trening i efekty były coraz lepsze. Potem już na tyle pewnie czułem się w temacie diety, że pomagałem innym pisząc dla nich plany dietetyczne. W końcu zdecydowałem się zrobić kurs trenera i zająć się tym naprawdę na poważnie. Wtedy nie było już żartów, nie było wymówek – dawałem z siebie 100%, aby zrealizować swój ambitny cel startu w zawodach. Siłownia regularnie, codziennie odpowiednie posiłki, suplementacja i wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik.
Założyłem też Fanpage, na którym w wolnych chwilach pomagałem osobom online, a po pracy na etacie prowadziłem treningi personalne. Wychodziłem z domu o 7 a wracałem o 21.
Na początku traktowałem to jako hobby, w które w końcu cały się zaangażowałem i zacząłem mieć rezultaty. Dzięki tym wynikom mogłem dorabiać na tym, co lubię.

– Jakie osiągnięcia masz w kulturystyce?

– Z takich moich największych to tytuł Mistrza Polski w kulturystyce klasycznej i Wicemistrza Europy. Miałem wystartować w jednych zawodach, góra dwóch, a tak naprawdę tych startów wyszło 8. Udało się też jeździć na imprezy międzynarodowe i także tam zdobywać krążki.

– Czy dużo kosztowało Cię zrealizowanie tych celów?

– Uważam, że dużo ponieważ dieta 3 miesiące przed zawodami jest ciężka – chodzi się głodnym, a tak naprawdę tydzień przed samymi zawodami jest jeszcze gorzej.

Pamiętam jak przed zawodami w Siedlcach musiałem zrobić wagę, aby wejść do danej kategorii.
Mój tydzień wyglądał następująco: jadłem 800g kurczaka gotowanego bez przypraw, torbę ryżu i 5 łyżek oliwy. To wszystko było rozdzielone na parę posiłków na cały dzień. Poza tym, pół tygodnia piłem dziennie po 10 litrów wody, a potem nie piłem jej prawie wcale, aby maksymalnie się odwodnić.

Albo inna sytuacja, gdzie też musiałem zrobić wagę na zawody w Brukseli – nie jadłem 28 godzin i praktycznie nic nie piłem.

– I te 8 startów były jedne po drugich?

– Tak, to oznaczało dla mnie cykliczne głodzenie się, nawadnianie i odwadnianie. I to wszystko w ciągu jednego roku. Czułem się już wykończony.

– To dlatego już nie startujesz?

– Też, ale tak naprawdę przede wszystkim zrealizowałem w tej dziedzinie wszystko co chciałem. Osiągnąłem już swoje cele w sporcie i nie chciałem dłużej poświęcać na to swojego zdrowia.
Teraz po prostu zmieniły mi się priorytety i cele życiowe.

– To czym teraz się zajmujesz?

– Aktualnie prowadzę swoją agencję social media – Marketing Factory. Generalnie zajmujemy się zdobywaniem dla firm klientów przez Internet, budowaniu z nimi relacji i kreowaniem całego wizerunku w sieci.

– Skąd pomysł na taki biznes?

– Tak szczerze, patrząc z perspektywy czasu, to było z mojej strony obrócenie porażki w szansę. Wróciliśmy z Żoną z Anglii, znalazłem pracę na etacie, ale w międzyczasie cały czas szukałem pomysłu na siebie i postanowiłem uczyć się programowania – bardzo mnie to zresztą zainteresowało i stało się tak naprawdę moim nowym zainteresowaniem. Po trzech miesiącach w pracy dowiedziałem się, że nie przedłużają mi umowy i to był moment, w którym zostałem zmuszony działać. Znałem się na social mediach, bo tak naprawdę prowadziłem swój profil trenerski już 3 lata, dodatkowo szkoliłem się w tym temacie. Nauczyłem się robić strony i sklepy internetowe i zdecydowałem się iść w tym kierunku. W grudniu zacząłem sam pracować nad projektem, poświęciłem na to ponad 400 godzin. Teraz działa z nami 8 osób i rekrutujemy kolejne. Ciągle się rozwijamy.

– Czyli teraz w tym zamierzasz osiągać sukcesy?

– Powiem Ci tak: kulturystyka nauczyła mnie, że sukces gwarantują zaangażowanie, pasja, konsekwencja, systematyczność i czas. Na jedne rzeczy trzeba czekać dłużej, na inne krócej. Podobnie jak było z kulturystyką, wkładam serce w to, co robię i owszem – mogę powiedzieć, że teraz to biznes jest moją pasją, w której chcę się realizować i osiągać sukcesy. Teraz to w tej dziedzinie wyznaczam sobie cele.

– Jesteś bardzo ambitny, powiedz skąd bierze się w Tobie ta motywacja?

– Bardzo dobre pytanie. Myślę, że wzięło się to z tego, że w mojej rodzinie nigdy się nie wiodło za specjalnie, przez co od 15 roku życia sam musiałem pracować po szkole na swoje kieszonkowe. Właściwie zawsze wiedziałem, że chcę osiągnąć w życiu coś więcej, że nie chcę być przeciętny. Lubię wyzwania, rywalizację, lubię sam siebie sprawdzać. Motywacja bierze się z tego, że ustalam sobie jakiś cel, jakieś marzenie i choć nie wiem jak olbrzymie by ono nie było, to tak krok po kroku konsekwentnie je realizuję. I to marzenie jest właśnie tym motorem napędowym. Budzisz się każdego dnia i żyjesz tym. Tylko i wyłącznie o tym myślisz, bo tego tak naprawdę chcesz. I z takim zaangażowaniem, choćby się waliło, paliło dajesz radę, bo nawet jak coś idzie nie po Twojej myśli, to wiesz, że Twój cel jest realny i że w końcu go osiągniesz. Trzeba być cierpliwym i nie poddawać się pomimo trudności, bo one będą zawsze. Przeszkody się pojawią, ale Ty musisz je pokonać.

– Jednym słowem nie ma dla Ciebie rzeczy niemożliwych?

– Uważam, że wszystko zależy od naszych ambicji. Ja osobiście po swoich przeżyciach i na podstawie wniosków, jakie z nich wyciągnąłem, mogę powiedzieć, że nie ma rzeczy niemożliwych i tym się w życiu kieruję. Wszystko jest kwestią czasu i odpowiedniego zaangażowania. Każdy sukces był kiedyś jedynie wielkim marzeniem.

– Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukcesów

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.