Jacek Andrzejak, udostępniający kajaki do spływów rzeką Jeziorką, został skazany przez sąd cywilny na zapłacenie odszkodowania matce i konkubinie mężczyzny, który utopił się w rzece w 2014 roku. – Tyle tylko, że wówczas to nie ja byłem organizatorem tego spływu – mówi mieszkaniec Piaseczna
Do zdarzenia, które zapoczątkowało problemy pana Jacka, doszło 14 czerwca 2014 roku.
– Zgłosił się do mnie organizator wieczoru kawalerskiego i zapytał, czy istnieje możliwość wypożyczenia kajaków na spływ Jeziorką – opowiada Jacek Andrzejak. – Spotkaliśmy się na Górkach Szymona, gdzie przekazałem temu panu kajaki wraz z wiosłami i kapokami. Oczywiście zawarliśmy na tę okoliczność stosowną umowę. Znajduje się w niej zapis, że najemca ma świadomość ryzyka związanego ze spływem, a wynajmujący nie ponosi odpowiedzialności z tytułu nieszczęśliwych wypadków w trakcie najmu.
Byli pijani i bez kapoków
Jacek Andrzejak dodaje, że osoby korzystające z kajaków powinny być trzeźwe i tylko takim jest udostępniany sprzęt. Zastrzega jednak, że sam nie ma uprawnień i możliwości, aby badać trzeźwość swoich klientów.
– Pan wynajmujący ode mnie kajaki wydawał się trzeźwy – zaznacza jednak.
Feralnego dnia uczestnicy spływu zwodowali sześć kajaków i zaczęli płynąć w kierunku Konstancina-Jeziorny. Niestety, na jednym z zakrętów rzeki doszło do wypadku – jeden z kajaków wywrócił się, a płynący nim 28-letni Rafał Z. wpadł do wody i utonął.
– Z otrzymanych od policji informacji wynika, że w trakcie spływu biorący w nim udział mężczyźni raczyli się alkoholem, zaś sam denat – co ustalono w trakcie sekcji – miał we krwi 1,3 promila – mówi Jacek Andrzejak. – Na miejsce wypadku przybyła policja i prokurator. Zostało wszczęte postępowanie w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci (Jacek Andrzejak nie został w nim uznany za stronę – przyp. red.), jednak po jakimś czasie prokurator je umorzył. Wcześniej sprawdzano, czy sprzęt który wypożyczałem był sprawny. Oczywiście nikt nie miał zastrzeżeń, co do stanu technicznego kajaków. Sądziłem, że to koniec tej przykrej sprawy.
Na konto pana Jacka wchodzi komornik
Nic bardziej mylnego. 28 sierpnia ubiegłego roku konto bankowe Jacka Andrzejaka zostało zablokowane przez komornika, który zabezpieczył znajdujące się na nim 4 tys. zł. Komornik poinformował mieszkańca Piaseczna, że przed sądem okręgowym odbyła się sprawa z powództwa cywilnego, podczas której Jacek Andrzejak został skazany na 150 tys. zł odszkodowania – po 75 tys. zł miał zapłacić matce i konkubinie zmarłego.
– Wyrok został wydany zaocznie, nie dochodziła do mnie żadna korespondencja z sądu – mówi Jacek Andrzejak. – W 2016 roku rozwiodłem się i wyprowadziłem z domu. Była żona miała przekazywać mi listy, jednak najwyraźniej tego nie robiła, a polskie prawo mówi, że dwukrotne nieodebranie korespondencji jest traktowane jako doręczenie.
Jacek Andrzejak twierdzi, że nie chce polemizować z wyrokiem wydanym przez sąd.
– Zależy mi tylko na tym, aby ta sprawa wróciła na wokandę, żebym mógł się bronić – mówi. – Nie czuję się nawet w jednym procencie winny śmierci tego mężczyzny. Mój adwokat napisał już odwołanie do sądu apelacyjnego. Mam nadzieję, że sąd ustosunkuje się do niego pozytywnie. W przeciwnym razie stracę wszystko, bo dług jaki mam urósł już niemal do 200 tys. zł.
Źródło: piasecznonews.pl
Dodaj komentarz